środa, 21 września 2016

12. Relacja potrzebuje Pary Królewskiej na tronie



To jest ciekawe.


W pojedynkę funkcjonujemy często jak Prawdziwa Królowa i Prawdziwy Król. Królowa i Król swojego kawałka świata, rzecz jasna.


O tym kawałku świata decydujemy, nad tym kawałkiem świata mamy jaką-taką kontrolę, na ten kawałek świata mamy większy czy mniejszy wpływ. I dobrze nam z tym.


Kiedy zamieniamy bycie pojedynczo na bycie w Relacji, dzieją się często jakieś złe czary mary – a Królowa i Król abdykują niepostrzeżenie ze swoich pozycji.


Królowej nagle zaczyna się wydawać, że tylko Król potrafi i musi zapewnić jej prawdziwe poczucie jej własnej wartości – bez tego Królowa  zginie marnie. Król wstaje któregoś ranka z niejasną ale i przemożną intuicją, że tylko Królowa może i musi  wydać mu certyfikat jego własnej ważności – bez tego będzie kompletnie nieszczęśliwy i jak wyżej, czyli zginie marnie.


Przedtem każde z nich żyło tak, jakby wszystko z każdym z nich było w porządku.  (No, w każdym razie tak to wyglądało na zewnątrz, bo co tam było pod spodem, to całkiem inna historia.)


Teraz – wydaje się i Królowej i Królowi, że  tylko ta Druga Osoba może zaprowadzić porządek, ład i poczucie sensu w ich wspólnym kawałku świata.  A jak tego nie zrobi, to co jest? Dramat, pretensje, krzyki albo łzy, fochy albo trzaskanie drzwiami.


A gdyby nagle zjawiła się Dobra Wróżka i podsunęła Królowej i Królowi – obojgu, przypominam,  w stanie chwilowej abdykacji - jedno, proste w sumie, ćwiczenie?
Ćwiczenie, które pozwoliłoby obojgu z powrotem panować nad własnym życiem i nie zamęczać drugiej osoby?


OK, mogę wystąpić w roli Dobrej Wróżki i podesłać ćwiczenie zainteresowanym.  Trzeba mi tylko wysłać wiadomość na FB, na stronie: www.facebook.com/klinikarelacji


Raz zrobione – nie zadziała.

Zrobione drugi raz – też nie jestem pewna ale może…?

Po trzecim razie: oczekujcie miłych niespodzianek!  : ))
(Potem można nawet przekazać ćwiczenie jakiejś zaprzyjaźnionej Królewskiej Parze, która chwilowo wzięła i abdykowała. Może i dla nich będzie jak znalazł?)


Anna Mieszczanek
www.klinikarelacji.eu 
www.facebook.com/klinikarelacji 

poniedziałek, 5 września 2016

11. Kiedy Relacja staje się prosta?



Kiedy Relacja staje się prosta?

Kiedy przyjmujesz  zasadę, że  wszyscy ludzie są równi i wolni  i wyciągasz z niej konsekwencje, choćby nie wiem jak poważnie to zabrzmiało.

Co to może oznaczać?

Ano to, że nie jesteś „właścicielem” drugiej osoby.

OK, to „twoja” żona czy mąż, mama czy teściowa. Ale widzisz ten cudzysłów?  Potraktuj go serio.

I przyjmij że ta Druga Osoba jest tylko swoja –  tak samo wolna jak Ty i pod wszelkimi względami równa Tobie.

Kiedy to przyjmujesz, zaczynasz naprawdę rozumieć, że nie możesz mieć do niej pretensji. Nie możesz na nią krzyczeć. Nie możesz od niej wymagać, żeby robiła dokładnie to, czego Ty chcesz, czuła tak, jak Tobie się podoba.

No dobrze, spytasz, ale co mam zrobić, jak nie pasuje mi to, co ta Druga Osoba czuje? Jak złości mnie to, co robi czy mówi i to, czego zrobić czy mówić nie chce, choć jej przecież tłumaczysz i tłumaczysz? Albo na nią krzyczysz. Albo się na nią obrażasz. Albo naciskasz na trzydzieści różnych sposobów – każdego dnia w miesiącu inaczej.

Uwierzysz, kiedy Ci powiem, że możesz tylko prosić?

Możesz prosić, żeby zrobiła coś, co Ty uznasz za słuszne czy ważne.

Możesz prosić, o to dla siebie. Bo kiedy ona zechce to dla Ciebie zrobić -  Twoje życie będzie pełniejsze, radośniejsze, szczęśliwsze. Jej też, ale nie o niej teraz mówimy tylko o Tobie.

I kiedy poprosisz tak właśnie – żeby zrobiła to dla Ciebie – często to od niej dostaniesz. W prezencie, z którego możesz się tylko cieszyć.

A jak ona nie chce?

Będziesz się obrażać albo krzyczeć? Fukać albo próbować wymuszać?

A co by było, gdyby po prostu przyjąć tę odmowę?

Co by się stało, gdyby uznać, że OK, nie dostaniemy od Drugiej Osoby tego, o co prosimy?

Czy to  by oznaczało, że już na zawsze zostaniemy czegoś pozbawieni?

Niekoniecznie.  W ferworze wymagań od Drugiej Osoby zapominamy sprawdzić  ile z tego, o co prosiliśmy możemy dać sobie sami.

Prosisz o docenienie? Doceń siebie. Prosisz o sprzątanie bałaganu? Uporządkuj własne myśli. Prosisz o nie zawracanie Ci głowy drobiazgami? Wyrzuć z własnej listy spraw do załatwienia połowę i poczuj różnicę.

A może to, o co prosisz „twoją” Drugą Osobę  dostaniesz od kogoś innego, w innej sytuacji?

A może przyjrzysz się czy naprawdę potrzebujesz dokładnie  tego, co tak bardzo chciałabyś dostać od tego Drugiego?

To się nie da, powiesz? To tak nie działa, bo przecież po to jest ta Druga Osoba, żeby mnie było lepiej.

Może i trochę po to.

Ale też po to, żeby każdy z nas,  w każdej chwili potrafił  określić co czuję i czego potrzebuję.  

To Twoje uczucia i Twoje potrzeby.  Zwykle uważamy, że to inni powinni je zaspokajać, to inni mają o nie zadbać.  Zapominamy,  że najpierw  możemy zrobić  sami dla siebie to, czego zwyczajowo oczekujemy od innych.

I zapominamy, że Drugiego możemy też o to poprosić.

I dać mu prawo do powiedzenia tak i do powiedzenia nie.

Jak na razie tego nie umiesz – naucz się.

Każdy z nas nauczył się już mnóstwa rzeczy w życiu.

I tej da radę się nauczyć – jakby co, ja mogę krok po kroku poprowadzić.

To wymaga ogarnięcia własnego doświadczenia, czasem przepatrzenia swojej biografii „od podszewki”, często rozpoznania starych, rodzinnych wzorów, według których działamy, bo tak się przyzwyczailiśmy.

Ale to się da zrobić, żeby Relacja mogła być prosta.

Anna Mieszczanek
www.klinikarelacji.eu 
www.facebook.com/klinikarelacji 



czwartek, 25 kwietnia 2013

10. Praca – znajdź ją, jeśli potrzebujesz! (program nie całkiem typowy)




Masz w miarę porządne cv* i rozsyłasz je dzień po dniu z duszą na ramieniu? „Dusza na ramieniu” oznacza najczęściej strach, panikę, poczucie bezradności, wstydu. Znasz je dobrze? No właśnie. A uwierzysz, kiedy Ci powiem, że  to właśnie one najbardziej przeszkadzają Ci znaleźć to, co jest Ci potrzebne? Zresztą, nie musisz  mi wierzyć. Wystarczy, że na chwilę (no, powiedzmy że to kwadrans) założysz, że mogę mieć rację i sprawdzisz co chcę Ci w związku z tym zaproponować.


Siedem Kroków na Drodze do MAM

1.

Powiedz wszystkim tym osobom, które są blisko Ciebie o tym, że szukasz  pracy. To, że jej akurat nie masz, nie mówi nic o tobie –  za to wiele o niewydolnym systemie, który nie znajduje sposobu, żeby skorzystać z unikalnych umiejętności ludzi.

Każdy ma rożnych znajomych, każdy kogoś zna  - psychologowie społeczni twierdza, że każdy ma około 65 znajomych.  Jeśli jak najwięcej osób będzie wiedziało, że potrzebujesz pracy, w końcu przypomni się to komuś podczas jakiejś rozmowy, trafi na kogoś, kto szuka takiej osoby jak Ty  i dostaniesz propozycję.

Ale cv rozsyłaj.

2.

Szukaj z kimś. Kiedy siedzisz sam w domu i wysyłasz to piekielne cv masz najpewniej serdecznie dość wysyłania, samego cv i siebie też. Jeśli umówisz się z drugą osobą, że będziecie to robić razem – szukać ofert i wysyłać cv z domu, z kawiarenki internetowej czy z netbooka na ławce w parku – będzie Ci po prostu raźniej. Jak nas coś przygniata w pojedynkę, trudno się z tym uporać. Jak jest ktoś obok – dużo łatwiej. Więc poszukaj dokoła: kto jest w podobnej sytuacji. I zaproś do wspólnego szukania i wysyłania cv.

Kiedy ludzie robią coś razem, gadają przy tym, śmieją się -  wyzwala to kreatywność. I może podczas tego wspólnego wysyłania cv i grzebania w sieci przyjdzie wam pomysł na własna firmę?  Albo na jeszcze pięć kolejnych miejsc, do których poślesz swoja ofertę.

Bo cv rozsyłasz nadal.

3.

Określ swoje zasoby. Napisz na kartce sam dla siebie, swoim własnym językiem, słowami, których używasz na co dzień:

- co lubię robić;

- co osiągnąłem;

- co umiem;

- co mi najlepiej wychodzi;

- co chciałbym robić tak bardzo, że nawet gotów byłbym dopłacać, żeby tylko pozwolili mi to robić.

To ostatnie pytanie jest bardzo ważne. Nie bój się go, nie martw tym, że przyjdzie ci do głowy coś kompletnie „od czapy” i  nierealistycznego. O tym właśnie marzysz, tego chcesz! Musisz to wiedzieć -  najpierw Ty sam. Musi się też o tym dowiedzieć świat – najpierw jedna osoba, potem następne. Potem sam zobaczysz: zaczną przychodzić do głowy kolejne pomysły, które zaczniesz realizować.

A póki co, rozsyłaj cv.

4.

Potraktuj swoje zasoby jak coś, co MASZ

Masz w swojej głowie umiejętność rozwiązywania jakiegoś problemu czy załatwiania sprawy.

Masz w swoich palcach umiejętność precyzyjnego manipulowania.

Masz w swojej głowie pomysł na wymarzoną pracę.

Myśl jak najczęściej o tym co już MASZ i jak najrzadziej o tym, czego Ci brakuje.

To co MASZ, potraktuj jak wartość i dar, który możesz dać światu.

Każdy z nas jest inny, unikalny. Ja mogę nie umieć rozwiązać problemu, który dla ciebie jest błahostką. Ty, mając w swojej głowie to, co masz, możesz dać mi swój dar, kiedy będę go potrzebować. Mnie albo firmie, która potrzebuje takiej właśnie umiejętności, którą Ty MASZ.

Powtarzaj więc sobie jak najczęściej listę tego, co MASZ. I pamiętaj, że MASZ także ciepłą wodę w kranie, powietrze, którym możesz oddychać czy ładne rzęsy. Staraj się zauważać codziennie więcej tego, co MASZ.  Przyzwyczajaj się do nowego klimatu, polub go.

Jasne, że natychmiast uruchomi Ci się myślenie pod hasłem: „E, co tam powietrze czy jakieś kretyńskie rzęsy… nie mam pracy, nie mam kasy, nie mam, nie mam…” Psycholog powiedziałby Ci w tym momencie, że uruchomił się Twój Wewnętrzny Krytyk. Możesz pozwolić mu, żeby Cię zamęczał i doprowadził do tego, o czym było w punkcie 1 (strach, panika, bezradność, wstyd).

Jeśli jednak zadasz sobie pytanie: „czy to, czym chce karmić Cię Twój Krytyk służy ci?” – jak na nie odpowiesz? Raczej nie służy, prawda? Więc  przynajmniej co jakiś czas, jak już zauważysz, że ten krytyczny i deprecjonujący głos pojawia się w Twojej głowie – zastopuj go. Natychmiast przerzuć się do myślenia o tym, co MASZ.

Rób to systematycznie przez 17 dni… neurobiolodzy twierdzą, że tyle czasu potrzebuje nasz mózg, żeby przyzwyczaić się do nowej informacji czy perspektywy.

A cv oczywiście wysyłaj.

5.

Zanim trafisz na firmę, której potrzebny jest Twój dar, ten dar, o którym było w poprzednim punkcie, dar, który tylko Ty MASZ - rób wszystko na co trafisz. I nie przejmuj się, że to może mało prestiżowe czy mało płatne.  Nie przejmuj się tym, co powie ktoś z rodziny jak się dowie. (Po to też trzeba szukać z kimś - patrz punkt 2)

Jeśli chcesz rozwiązywać absorbujące i odpowiedzialne problemy w korporacji a trafia Ci się przepisywanie na komputerze pracy semestralnej znajomego albo roznoszenie ulotek – rób to. Lepiej robić cokolwiek, niż nic. Lepiej zarabiać minimalne kwoty niż żadnych. Lepiej powiedzieć sobie wieczorem: o! MAM w portfelu kasę na jutrzejsze śniadanie, niż zamęczyć się myśleniem, że nie starczy na obiad.

I rozsyłaj cv.

6.

Potraktuj swoje zasoby -  te, o których było w punkcie trzecim, jako Twój najlepszy kapitał, niezależny od tego czy ktoś chce Ci za to zapłacić pieniędzmi.

Pieniędzy kiedyś nie było, a świat istniał - ludzie zawsze wymieniali się tym, co mieli. Żeby wymiana była łatwiejsza, zaczęto posługiwac się metalami a potem Fenicjanie wymyślili monety - były bardzo wygodnym sposobem ułatwiającym wymianę dóbr miedzy ludźmi.

Gdy nie masz pieniędzy, nie znikają wcale dobra, które w sobie MASZ Ja, na przykład,  umiem rozmawiać z ludźmi  o ich kłopotach ale nie potrafię zrobić obrazka z tekstem, który mogę potem wrzucić na facebooka. Ktoś lubi i umie myć okna a ktoś inny piec pasztet z soczewicy. I możemy się tym wymieniać>

Razem z osobą, z którą  szukasz (punkt 2) załóżcie więc coś w rodzaju koleżeńskiego  banku czasu – zaproście paru swoich  znajomych do systemu wymiany: ja ci myję okno, ty mi gotujesz obiad albo ja cię uczę portugalskiego a ty mi codziennie rano przysyłasz sms-a z przypomnieniem, że MAM to i owo.  Ja zajmuję się Twoim dzieckiem, Ty wtedy idziesz na spacer do parku a potem robisz mi prosta strone internetową.

Wymiana powinna być w miarę ekwiwalentna, tak, żeby każdy miał poczucie, że nie jest wykorzystywany i że za to co MA dostaje cos, czego potrzebuje.  Można to uruchomić na facebooku albo powiesić kartkę  z informacjami w kawiarni za rogiem czy w bibliotece. Razem z kimś (z punktu 2) na pewno będzie łatwiej to uruchomić.

No i rozsyłaj cv.

7.

A kiedy przyjdzie moment, że to rozsyłanie jest już niepotrzebne - bo dostałeś sensowną ofertę, uruchomiłeś własną małą firmę usługową albo w inny sposób spadają Ci z nieba pieniądze na zapłacenie rachunków – napisz do mnie.

Napisz który z punktów okazał się dla Ciebie największym wyzwaniem a który najbardziej Cię zainspirował.  Z którego punktu spokojnie mogłeś zrezygnować, a na wykonanie którego położyłeś szczególny nacisk? Co było łatwe a co trudne? w którym momencie pojawiła się wyraźna blokada, a kiedy rzeczy szły same, jak po maśle? Przy którym punkcie pojawiła się ochota, żeby rzucić to wszystko w diabły i iść na piwo, a kiedy pojawiała się nowa energia do działania? Opowiedz mi o tym, a ja – dzięki Twojemu doświadczeniu – będę mogła ulepszyć ten program, żeby służył kolejnym osobom.

---------------------------

*W miarę porządne cv polega na tym, że jest tam zapisane…. wszystko to, co każą Ci napisać na stronach o szukaniu pracy: ))

Możesz je co jakiś czas uzupełniać, redagować, zmieniać – w miarę jak będziesz odkrywał coś nowego w sobie i przypominał to, o czym zapomniałeś pisząc je pierwszy raz.



środa, 20 lutego 2013

9. Jak zatroszczyć się o związek: Co Marsjanie widzą w noktowizorze?


Czego potrzebujesz? – to pytanie często pojawia się na sesjach, kiedy wreszcie mamy tylko dla siebie tę godzinę, wykrojoną z zabieganego codziennego życia.

Odpowiedzi są często bardzo podobne, tak jak podobni jesteśmy wszyscy jako ludzie. Nawet jeśli mamy za sobą najróżniejsze dziecięce historie, najbardziej różniących się rodziców, różne osobiste zasoby – najczęściej potrzebujemy bezpieczeństwa, akceptacji, miłości.

OK. -  mówię, kiedy ta odpowiedz już padnie. A jak myślisz - czy masz jakiś wpływ na to, czy dostaniesz to, czego potrzebujesz? – drążę dalej.
Ja? – słyszę często zdziwione - Ja nie…

I ta odpowiedź  wydaje się z jednej strony  oczywista, bo przecież zwykle to, czego potrzebujemy, chcemy dostać od Partnerki czy Partnera. Czasem wydaje się nam, że w sumie to po to właśnie On czy Ona jest w naszym życiu, żeby dać nam to wszystko, co nam do szczęścia potrzebne.

Kiedy indziej napiszę skąd nam, osobom do pewnego momentu dzielnie załatwiającym w życiu swoje sprawy i dbającym o własną życiową ścieżkę,  bierze się nagle takie oczekiwanie, żeby to ktoś Drugi wziął na siebie sprawy dla nas najważniejsze. Na teraz wystarczy mi konstatacja,  że tak bardzo często jest.

I nawet jeśli ta Druga Bliska Osoba „oficjalnie” nie wie o naszych oczekiwaniach, (bo są tajne przez poufne i głęboko skrywane) to jakimś siódmym czy ósmym zmysłem, którego na razie nie umiemy rozpoznać i porządnie nazwać - czuje ich wagę.
Gorzej.
Ty także czujesz przecież swoim siódmym czy ósmym zmysłem wagę oczekiwań tej Drugiej Osoby wobec ciebie.

I gdyby zobaczył Was w takiej sytuacji jakiś Marsjanin, który ma specjalny noktowizor do wyraźnego dostrzegania ukrytych pragnień, zobaczyłby pewnie jak zupełnie niechcący próbujecie wkładać sobie na plecy mniejsze czy większe „pakunki”, złoszcząc się na siebie nawzajem, że ten Drugi nie chce robić za tragarza, a przecież mógłby, a nawet może i powinien…

Jeśli – podobnie jak ja – umiesz wyobrazić sobie tę scenę, zrozumiesz dlaczego już Cię nawet nie pytam w jaki sposób nie służy to Waszej relacji, bo przecież wiesz, prawda?

Możesz teraz spytać: dlaczego często robimy coś, co nam nie służy?
Odpowiedź jest prosta: ponieważ przyzwyczailiśmy się tak robić. A zanim się przyzwyczailiśmy, musieliśmy się tego nauczyć. Zwykle dawno, dawno temu, kiedy byliśmy mali… Warto do tego wracać ale jeszcze bardziej warto wyciągnąć naukę z tej lekcji.

Bo skoro nauczyliśmy się jednego, możemy też nauczyć się i przyzwyczaić do czegoś innego. Czegoś, co nam bardziej posłuży.

Jeśli chcesz zacząć tę nowa edukację, wróć do początku tekstu i popatrz na te trzy jakości, których zwykle  najbardziej potrzebujemy:
bezpieczeństwa, akceptacji, miłości.

1.
Wybierz na razie tylko jedną z nich.
2.
I przypomnij sobie kiedy ta jakość (bezpieczeństwo, akceptacja, miłość) była obecna w Twoim życiu.
3.
Potem pogrzeb w pamięci jeszcze trochę i przypomnij sobie kiedy to Ty dałaś - dałeś tę jakość  innym.
Prawda, że potrafisz dać innym to, co takie ważne?
4.
Skoro tak, pewnie możesz to dać także sobie, nie sądzisz?
5.
Jeśli w tym miejscu przyznasz mi rację, jesteśmy na całkiem nowej ścieżce. Na niej pytamy sami siebie:

Co sama – sam  mogę zrobić, żeby zadbać o swoją ważna potrzebę (bezpieczeństwa, miłości, akceptacji).
Jak mogę dać sobie tę jakość samodzielnie, nie złoszcząc się na partnera, że nie robi tego za mnie.

Może to i na początku dziwna perspektywa, no ale jak Ci było ze starą? Nie najlepiej, prawda? To sprawdź nową drogę.  Wypisz trzy rzeczy, które przyjdą Ci do głowy, w ramach tego dawania sobie samodzielnie. Nie przejmuj się, jeśli wydadzą Ci się niemądre. Skoro przyszły do Twojej własnej głowy, na pewno mają dla Twojego życia sens.

środa, 13 lutego 2013

8. Relacje: jak sobie radzić z "toksycznymi" ludźmi?

Tak naprawdę to „toksycznych” ludzi nie ma – są tylko tacy, którzy sposobem w jaki się zachowują czy odnoszą do nas, uruchamiają w nas żywe emocje. A te z kolei pokazują nam, że mamy do załatwienia ze sobą jakąś ważną sprawę. No, bo to w końcu w nas się te emocje budzą, to my jesteśmy ich „właścicielami”, więc i my mamy z nimi cos do zrobienia.

No ale dobrze. Na razie przyjmijmy, że są jacyś „toksyczni”. Manipulują nami, szantażują emocjonalnie, stale domagają się uwagi albo wdzięczności.   Z takimi zachowaniami mało kiedy wiemy co zrobić. Jak już jesteśmy przetrenowani co nieco, to i owszem, zdecydujemy się wprost nazwać manipulacyjne zachowanie albo emocjonalny szantażyk. Wtedy manipulant czy szantażysta może trochę spuścić z tonu, choć bardziej prawdopodobne, że się po prostu obrazi i z pozycji „strzelającego focha” nie będzie się zniżał do kontaktu z nami.

Ale co z nimi zrobić kiedy nie mamy pod ręką żadnych po-treningowych sztuczek, „toksyczni” napadają  a my już za chwile podpalilibyśmy pół świata ze złości, choć, rzecz jasna zwykle tego nie robimy, no bo przecież nie wypada. Prosta rzecz, którą zrobić wtedy warto, to zadać sobie pytanie: Co mam do powiedzenia tej „toksycznej” osobie. Nie muszę jej tego zaraz mówić - ważniejsze, żebym sam dla siebie wiedział co to jest. Żeby wiedzieć, dobrze jest wziąć kartkę, długopis i zapisać. Przynajmniej pięć zdań, które chciałoby się powiedzieć „toksycznej” osobie – może być więcej ale nie może być mniej!

Kto sam sprawdzi, będzie wiedział czy to ma sens:)

p.s. (No a Amerykanie, którzy na wszystko te badania mają, zbadali, że samo nazwanie emocji – typu „jestem zła”, „jestem, smutny”   - o połowę zmniejsza tej emocji intensywność, co samo w sobie jest warte gry!

(Ten tekst to mały aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? –  Zróbmy sobie nowy!)
 
Anna Mieszczanek
klinikarelacji.eu

7. Relacje: co byś zrobił, gdybyś był w bajce?


Okropnie nas świat ogranicza.  A to nie wolno zapalić papierosa na przystanku, a to trzeba być miłym dla niemiłej pani z warzywnika, bo inaczej wciśnie nam nadgniłą paprykę, a to powinno się na przedwczoraj skończyć robotę zleconą przez wściekłego na świat szefa. Czasem nie ma człowiek ochoty robić tych wszystkich rzeczy, które robić musi czy powinien. Ale też czasem wszystkie te rzeczy, które nas ograniczają, sprawiają, że już sami nie wiemy czego byśmy właściwie chcieli – tak się skupiamy na tym, co nam nie pasuje.

Wtedy dobrze jest zrobić sobie chwilę przerwy w zwyczajnym dniu. I zapytać siebie: A co bym zrobił, gdybym teraz był w bajce? W takiej bajce, w której nie ma żadnych ograniczeń i w której wszystko wolno?  Prawda, że kuszące?

Może się okazać, że w naszej bajce wyruszamy właśnie latającym dywanem  zaparkowanym na parapecie okna naszej firmy do miłego, cieplutkiego kraju nad turkusowym morzem.  No, to lecimy!:)

No tak, ale może się też okazać, że w tej bajce chciałoby się zrobić dziką awanturę pani z warzywnika albo szefowi.  I co wtedy? Robić? Nie robić? Kto ma to wiedzieć?

Ja nie powiem, bo niby dlaczego mam  decydować za Ciebie? Mogę podsunąć tylko jedną myśl, prawdopodobnie konstruktywną: że jak już człowiek wie co chciałby zrobić, to znajdzie sposób na to, żeby zrobić to z sensem. Czyli – na przykład – wymyśli w jaki sposób powiedzieć pani warzywnikowej czy szefowi, że byłoby nam dużo milej na świecie, gdyby zachowywali się ciut przyjaźniej.

To moje ulubione ćwiczonko! Otwiera mi w środku szufladkę z napisem „mogę”.  Bez takiej szufladki nie za dobrze się żyje.

(Ten krótki tekst to aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? –  Zróbmy sobie nowy! )


Anna Mieszczanek
www.klinikarelacji.eu 
www.facebook.com/klinikarelacji

6. Jak sobie radzic z życiem i spokojnie zasnąć po irytującym dniu?


Różnie radzą: napij się mleka. Zrób sobie przed snem kakao. wyjdź z psem na dłuższy spacer, jeśli jeszcze masz siłę przemieszczać się na swoich dwóch umęczonych nóżkach. Można próbować a nawet trzeba, bo nie ma nic gorszego niż przewalanie się po kanapie przez pól nocy…

Amerykanie, którzy na wszystko maja swoje badania na pewno zbadali także  skuteczność każdej wymyślonej przez cywilizowanego człowieka metody dobrego zasypiania. Być może zbadali więc i to czy skuteczna jest metoda, o której nie pamiętam już gdzie przeczytałam ale którą sama często stosuję. Nazwałam ją metodą Czterech Ważnych Pytań.

Układam się więc po tym irytującym dniu na poduszeczce – ale tak jak starożytni, czyli tak trochę na siedząco  - i  pytam siebie w myślach tym aksamitnym i czułym głosem, który możesz już sobie, Czytelniku, wyobrazić po poprzednim tekście:

1.Czego się dziś nauczyłam?
2. W jaki sposób ten trudny dzień przyczynił się do tego, że moje życie ma lepszą jakość?
3. W jakim sensie mogę go traktować jako dobrą inwestycję w moją przyszłość?
4. Co dobrego zrobiłam dziś dla innych?

Odpowiedzi mogą być nawet głupie – ważne, żeby pojawiły się po każdym pytaniu. Nie ma co nad nimi za długo myśleć – istotne jest raczej to, żeby swobodnie wypłynęły spod wspomnień irytującego dnia. Można nawet powiedzieć, że chodzi o to, żeby te wspomnienia irytującego dnia „przykryły”.  Bo wtedy można spokojnie zasnąć!

(Ten krótki tekst to aneks do książki, pod hasłem: Świat wariuje? –  Zróbmy sobie nowy! )


Anna Mieszczanek
klinikarelacji.eu